Od autora, czyli o dyplomacji inaczej
Stosunki międzynarodowe i dyplomacja są postrzegane z reguły przez pryzmat
oświadczeń politycznych, not dyplomatycznych, wielkich kongresów i spotkań na
szczycie. Są to niejako wierzchołki gór lodowych, które opinia publiczna widzi i
ocenia. Z natury rzeczy umyka uwadze to wszystko, co dzieje się poza światłami
jupiterów, bez udziału mediów, za zamkniętymi drzwiami. Na ostateczny wynik rokowań
mają niekiedy wpływ czynniki bardzo specyficzne - bystrość umysłu i poczucie humoru
uczestników rokowań oraz to wszystko, co określamy jako "chemię" w
stosunkach międzyludzkich. Podam kilka przykładów.
Jesień 2004 roku. Na Ukrainie wrze. 24 listopada prezydent Aleksander Kwaśniewski
zaprasza mnie do Pałacu Prezydenckiego na Krakowskim Przedmieściu i informuje, że jest
w stałym kontakcie z głównymi ukraińskimi politykami. Prosi przygotować pilny wyjazd
do Kijowa, aby zapobiec ewentualnemu użyciu siły. Od wielu tygodni zwolennicy
"pomarańczowej rewolucji", którzy popierają Wiktora Juszczenkę i Julię
Timoszenko, dają świadectwo odpowiedzialności i dyscypliny. Setki tysięcy ludzi
demonstrują dzień i noc, na deszczu i mrozie. Domagają się - pokojowo - uznania
zwycięstwa wyborczego Juszczenki i unieważnienia oficjalnie ogłoszonych sfałszowanych
wyników wyborów. Samolot z polskim prezydentem ląduje 26 listopada na lotnisku w
Kijowie. Udajemy się prosto do rezydencji Leonida Kuczmy na Zaspie. Rozmowy są nerwowe.
Prezydent Ukrainy zaczyna od uwagi, że wyniki wyborów prezydenckich w Stanach
Zjednoczonych też były sfałszowane. Po kilku godzinach Aleksandrowi Kwaśniewskiemu
udaje się nakłonić Leonida Kuczmę, aby pilnie zaaranżował w swoim pałacu spotkanie
"okrągłego stołu" z udziałem głównych rywali - W. Juszczenki i Wiktora
Janukowycza, a także prezydentów Polski i Litwy (A. Kwaśniewskiego i Valdasa Adamkusa);
przedstawicieli Rosji (Borysa Gryzłowa i Wiktora Czernomyrdina), Unii Europejskiej
(Javiera Solany), OBWE (Jana Kubiša) i Rady Europy. Nieużywany od kilku tygodni pałac
jest wyziębiony. Po gorączkowych poszukiwaniach znaleziono stół, na którym postawiono
jedynie wazę z pomarańczami. Nie było ani papieru, ani wody. Juszczenko rozejrzał się
po sali i z melancholią odnotował: "Jeden na trzech" - Janukowycza wspiera
Kuczma, po ich stronie jest również Gryzłow i Czernomyrdin. Polski prezydent wziął z
wazy jedną z pomarańczy, rzucił w kierunku Wiktora Czernomyrdina, głośno wołając:
"Chwytaj!" Potem zwrócił się do Juszczenki i powiedział: "Masz
kolejnego zwolennika". Wszyscy przyjęli to z rozbawieniem. Rozładowało to
atmosferę. Przystąpiliśmy do rozmów, które w ostatecznym rachunku przyniosły to, na
co czekała Ukraina i Europa - triumf prawdy i unieważnienie sfałszowanego wyniku
wyborów. W przezwyciężeniu tego kryzysu odegraliśmy istotną rolę. Było to możliwe,
ponieważ wszystkie odpowiedzialne siły polityczne w Polsce wspierały działania
prezydenta. Pozyskał też zrozumienie Unii Europejskiej, Rady Europy i OBWE. Wreszcie,
zaowocował autorytet Polski i wieloletnie zaangażowanie wszystkich polskich sił
politycznych na rzecz ukraińskiej niepodległości.
Inne zdarzenie. W połowie grudnia 1992 roku zebrała się w Sztokholmie Rada
Ministerialna Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Byłem wówczas
dyrektorem Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem w Sztokholmie (SIPRI). Pół
roku wcześniej, na wniosek ministra spraw zagranicznych RP Krzysztofa Skubiszewskiego,
powierzono mi zadanie opracowania sposobu politycznego uregulowania konfliktu w
Naddniestrzu. Po wizytach w Kiszyniowie i Naddniestrzu miałem przedstawić Radzie
Ministerialnej - jako osobisty przedstawiciel przewodniczącego KBWE - wstępny raport
dotyczący tej sprawy. Siedziałem między ministrami Polski i Rosji. Jako pierwszy głos
zabrał Andriej Kozyriew, rosyjski minister spraw zagranicznych. Sięgnął do kieszeni,
wyjął zmiętą kartkę i ku zaskoczeniu wszystkich oświadczył: "Nasze tradycje
pod wieloma względami, jeśli nie całkowicie, związane są z Azją, i to wyznacza
granice naszego zbliżenia z Europą Zachodnią". Dodał, że Rosja nie będzie na
obszarze byłego Związku Radzieckiego przestrzegać zasad i norm przyjętych w procesie
KBWE. "Jest to obszar postimperialny - mówił Kozyriew - gdzie Rosja musi bronić
swych interesów, używając wszelkich dostępnych środków, również wojskowych i
ekonomicznych". Konsternacja uczestników spotkania w Sztokholmie była całkowita.
Przewodnicząca obradom, pani Margaretha af Ugglas, minister spraw zagranicznych Szwecji,
zarządziła przerwę. Po powrocie do stołu obrad Kozyriew oświadczył: "Chciałbym
uspokoić wszystkich obecnych na tej sali. Ani prezydent Jelcyn, który pozostaje
przywódcą i gwarantem rosyjskiej polityki wewnętrznej i zagranicznej, ani ja, jako
minister spraw zagranicznych, nie zgodzilibyśmy się nigdy z tym, co przedstawiłem w
swoim poprzednim wystąpieniu (...). Tekst, który wcześniej przeczytałem jest dość
dokładną kompilacją żądań opozycji w Rosji i to nawet nie tej najbardziej
radykalnej". Uczestnicy obrad odetchnęli z ulgą.
Minęły lata. Okazało się, że rosyjskie stanowisko wobec byłych republik
radzieckich, np. Gruzji, poszło dalej niż ostrzegawcze wystąpienie Kozyriewa, które
tak zmroziło wówczas uczestników Rady Ministerialnej w Sztokholmie. Uświadomiłem to
sobie zimą 2004 roku przy okazji kolejnej Rady Ministerialnej OBWE w Sofii. Jednak
najbardziej autorytatywne wyjaśnienie nowej polityki Rosji uzyskałem podczas rozmowy
prezydenta Władimira Putina z Aleksandrem Kwaśniewskim. Było to w końcu stycznia 2005
roku przy okazji uroczystych obchodów 60. rocznicy wyzwolenia obozu zagłady
Auschwitz-Birkenau w pałacyku w pobliżu lotniska Balice pod Krakowem. Warto pamiętać,
że to Związek Radziecki i Rosja nadawały w przeszłości KBWE, a następnie OBWE rolę
głównej instytucji bezpieczeństwa. W odpowiedzi na moje pytanie o obecny stosunek Rosji
do procesu z Helsinek prezydent Putin powiedział: "Mandat OBWE się wyczerpuje.
Organizacja ta zajmuje się od kilku lat głównie mieszaniem się w nasze sprawy
wewnętrzne. Nie zamierzamy na dłuższą metę wspierać takiej ewolucji. Znacznie
poważniej traktujemy współpracę z NATO".
W polityce zagranicznej i dyplomacji kontakty osobiste odgrywają rolę ważniejszą
niż w każdej innej działalności. Zilustruję to na przykładzie swoich kontaktów z
szefem brytyjskiego Foreign Office. Na okres, kiedy sprawowałem Urząd Ministra Spraw
Zagranicznych przypadła brytyjska prezydencja w Unii Europejskiej. Tak się złożyło,
że pierwszą rozmowę z Jackiem Strawem o stosunkach dwustronnych przeprowadziłem w
Brukseli w kuluarach głównej siedziby Unii. Skorygowałem wówczas drobną
nieścisłość w wywodzie Jacka Strawa w sprawie przygotowania polsko-brytyjskiej edycji
dokumentów dotyczących współpracy naszych wywiadów w czasie drugiej wojny światowej.
Jack spojrzał na mnie i zapytał: "Jest Pan tego pewien?" Zapewniłem, że tak
i dodałem: "Jako polityk nie musi Pan znać szczegółów. Ja nie jestem politykiem
i muszę być zawodowo przygotowany - również w sprawach drugorzędnych". Jack
Straw zareagował: "To ciekawe. Nikt mi do tej pory nie powiedział, że mam prawo
nie być kompetentnym".
W końcu stycznia 2005 roku spotkaliśmy się ponownie w czasie uroczystości w
Oświęcimiu. Był mróz. Nie byłem odpowiednio ubrany i po kilku godzinach stałem w
grupie przywódców blisko 60 państw całkiem odrętwiały. Drżałem z zimna. Jack Straw
zauważył to, podszedł, wyjął z wewnętrznej kieszeni płaszcza piersiówkę i
poczęstował mnie whisky. Tym razem on był znacznie lepiej przygotowany. Innym razem
Jack Straw przewodniczył - z uwagi na brytyjską prezydencję - posiedzeniu ministrów
spraw zagranicznych Unii, na którym do późnych godzin nocnych omawiano perspektywę
negocjacji akcesyjnych z Turcją. Wybory i zmiana rządu w Polsce i w Niemczech sprawiły,
że dla Joschki Fischera i dla mnie było to ostatnie posiedzenie z naszym udziałem. Jack
Straw żegnał Joschkę Fischera, przypominając jego niekwestionowane zasługi dla
procesu europejskiego. Był to oratorski majstersztyk: połączenie brytyjskiego humoru z
wyrażeniem podzielanego przez nas wszystkich podziwu dla intelektu i politycznego rozumu
Joschki. Laudacja w pełni zasłużona. Ku mojemu zaskoczeniu, Jack skierował również
pod moim adresem wiele ciepłych, jakkolwiek niezasłużonych słów. Zaprosił mnie
także do Londynu na kolację pożegnalną. Było to spotkanie w małym gronie z udziałem
Javiera Solany, Joschki Fischera i kilku innych ministrów. Nie pamiętam, co podano do
stołu, ale wysoki intelektualny poziom tej rozmowy pozostawił na mnie niezatarte
wrażenie.
Inny przykład. W czasie dorocznej narady ambasadorów RP w lipcu 2004 roku otrzymałem
pilną telefoniczną wiadomość: kanclerz Gerhard Schröder zaprasza polskiego prezydenta
i kilka osób towarzyszących na kolację. Od pewnego czasu zabiegaliśmy o spotkanie
kanclerza Niemiec z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim głównie z myślą, by
zapowiedziany udział Schrödera w uroczystych obchodach 60. rocznicy wybuchu Powstania
Warszawskiego nie tylko miał charakter ceremonialny, lecz również ułatwił
rozwiązanie kilku nabrzmiałych problemów w stosunkach polsko-niemieckich. Punktualnie o
godz. 19.00 Gerhard Schröder witał polskich gości w drzwiach do Urzędu Kanclerskiego
przy Willy Brandt Strasse 1. Następnie zaprosił do siebie, na najwyższe piętro. Z
sali, w której nas podejmowano, drzwi prowadziły na obszerny taras, z pełną zieleni
panoramą Berlina.
Prezydent Kwaśniewski zaczął od krótkiej prezentacji spraw podstawowych -
politycznego tła i przyczyn wybuchu Powstania. Kanclerz Schröder taktownie przerwał ten
wywód: "Drogi Aleksandrze, mam pełną świadomość, że zależy Ci na tym, abym
nie pomylił Powstania Warszawskiego z wcześniejszym o rok Powstaniem w Getcie
Warszawskim" (była to aluzja do błędu, który 10 lat wcześniej popełnił jeden z
prominentnych niemieckich polityków). "Zapewniam Cię - kontynuował kanclerz - że
wykonałem już pracę domową: przeczytałem książkę Normana Daviesa o Powstaniu
Warszawskim i powołałem specjalny zespół historyków i prawników do przygotowania
mojej wizyty na początku sierpnia w Warszawie". Ta krótka wymiana zdań ułatwiła
przejście do spraw trudnych. Efektem tej kolacji było oświadczenie kanclerza Niemiec
złożone 1 sierpnia 2004 r. w Warszawie, zgodnie z którym "ani rząd federalny, ani
żadna poważna siła polityczna w Niemczech nie popiera żądań indywidualnych, w
przypadku gdyby zostały one jednak postawione. Stanowisko takie rząd federalny będzie
reprezentował również przed sądami międzynarodowymi". Było to istotne - w
kontekście roszczeń wysuwanych wobec Polski przez niemieckich obywateli i Pruskie
Powiernictwo. Zlecono też wybitnym prawnikom z Polski i Niemiec, by opracowali opinię
prawną w tej sprawie. Rezultatem ich pracy była ogłoszona w listopadzie 2004 r.
wspólna ekspertyza profesorów Jana Barcza (Polska) i Jochena Froweina (RFN). Ministrowie
spraw zagranicznych obu rządów uzgodnili, że powołają swoich pełnomocników do spraw
stosunków polsko-niemieckich: pełnomocnikiem polskiego ministra została profesor Irena
Lipowicz, a niemieckiego - profesor Gesine Schwan. Była to jedna z najbardziej udanych i
owocnych kolacji dyplomatycznych, w których zdarzyło mi się uczestniczyć. Niestety,
późniejsza decyzja Schrödera w sprawie gazociągu z Rosji do Niemiec omijającego
Polskę rzuciła cień na jego wcześniejszy pozytywny wizerunek w naszym kraju.
Kiedy piszę te słowa, przychodzą mi na myśl różne obrazy z francuskim ministrem
Michelem Barnierem, z którym wspólnie z prezydentem Warszawy Lechem Kaczyńskim
odsłaniałem pomnik generała de Gaulle'a u zbiegu ulicy Nowy Świat i Alei
Jerozolimskich; z Condoleezzą Rice, którą poznałem, kiedy przewodniczyła Narodowej
Radzie Bezpieczeństwa; z Richardem Armitage'em, zastępcą sekretarza stanu Colina
Powella, z którym inaugurowałem w Juracie Polsko-Amerykański Dialog Strategiczny; z
Ursulą Plassnik, ministrem spraw zagranicznych Austrii, którą poznałem jako
początkującą adeptkę sztuki dyplomacji. Zwracała na siebie uwagę nie tylko urodą i
blisko dwumetrowym wzrostem. Górowała nad wieloma kolegami inteligencją, kompetencją i
intelektualnymi horyzontami. Kiedy w 2006 roku Austria przejęła prezydencję w Unii,
walory umysłu i charakteru Ursuli doceniła cała Europa.
Nie piszę wspomnień dyplomatycznych, ale chciałbym odnotować jeszcze jedno
zdarzenie. W rok po przedstawieniu w Krakowie przez prezydenta USA George'a W. Busha
Inicjatywy na rzecz Bezpieczeństwa poprzez przeciwdziałanie proliferacji (PSI)
zorganizowaliśmy w Krakowie wielką dyplomatyczną konferencję z udziałem wszystkich
państw, które przystąpiły do PSI. Zebrało się ponad 500 dyplomatów i ekspertów.
Sala Teatru im. J. Słowackiego, w której toczyły się obrady, była przepełniona.
Zależało nam, aby w Krakowie przyłączyła się do tej inicjatywy Rosja. Z wieczornej
rozmowy z rosyjskim wiceministrem spraw zagranicznych wnosiłem, że Rosja nie jest
przeciwna tej idei, ale rosyjskie MSZ wolało, by decyzję tę ogłosił prezydent Putin.
Zapewniłem swego rozmówcę, że zachowamy w tej sprawie dyskrecję. Zaproponowałem, by
otwarcie konferencji nastąpiło pod ziemią, w największej sali kopalni soli w
Wieliczce. 31 maja 2004 roku w przemówieniu inauguracyjnym powiedziałem: "W okresie
utraty niepodległości mieliśmy w Polsce długą tradycję podziemnej konspiracji
przeciwko Rosji. Dziś otwieram pierwsze podziemne spotkanie wspólnie z Rosją na rzecz
bezpieczeństwa i nieproliferacji". Wszyscy uczestnicy spotkania, łącznie z
Rosjanami, przyjęli to wystąpienie z poczuciem humoru i nagrodzili je długą owacją...
Jeszcze jeden przykład. W rok po wejściu Polski do Unii postanowiłem w czerwcu 2005
roku zaprosić do Warszawy na doroczną naradę ambasadorów RP ministrów spraw
zagranicznych Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii. W moim zamierzeniu ich spotkanie z
szefami wszystkich polskich przedstawicielstw za granicą z natury rzeczy miałoby wymiar
symboliczny i medialny. Miało bowiem potwierdzać, że Polska jest już integralną
częścią unijnej wspólnoty państw. W naszych intencjach była też pewna wartość
dodana. Mianowicie był to moment, kiedy Wielka Brytania przejmowała prezydencję w Unii
i wtedy właśnie doszło do poważnego napięcia w stosunkach brytyjsko-francuskich na
tle negocjowanej Nowej Perspektywy Finansowej. Anglicy postulowali zmianę Wspólnej
Polityki Rolnej i zniesienie lub przynajmniej zmniejszenie bezpośrednich dotacji dla
rolników, natomiast Francuzi, popierani przez kilka innych państw, proponowali
zniesienie brytyjskiego rabatu, który przed laty uzyskała Margaret Thatcher. Między
Paryżem a Londynem iskrzyło. Sądziłem, że spotkanie francuskiego i brytyjskiego
ministra w Warszawie przy okazji narady polskich ambasadorów trochę rozładuje napiętą
atmosferę. Zapewne tak by się stało, gdyby nie krótka informacja o tym spotkaniu
opublikowana w polskiej prasie przez jednego z dziennikarzy. Warunkiem powodzenia naszych
zamiarów było zachowanie pełnej dyskrecji. Po ukazaniu się notatki prasowej
spędziłem cały dzień w Brukseli, wyjaśniając, przepraszając i namawiając naszych
partnerów, by nie odwoływali swej wizyty. Podeszło też do mnie kilku ministrów innych
państw z pytaniem, dlaczego ich nie zaprosiłem. Tłumaczyłem jakie były kryteria:
Polska, Niemcy i Francja tworzą Trójkąt Weimarski, a Wielka Brytania objęła
prezydencję w Unii. Ostatecznie nowo mianowany francuski minister spraw zagranicznych,
lekarz z zawodu, zgodził się przyjechać, jednak pod warunkiem, że nie spotka się ze
swoim brytyjskim kolegą. Musieliśmy wobec tego tak zaplanować wystąpienia naszych
gości, aby nie doszło między nimi do przypadkowego kontaktu. Żaden z nich nie
uwierzyłby, że był to przypadek. W sumie, całe zdarzenie jest warte przypomnienia
tylko dlatego, że pokazuje, jak często wielki wysiłek organizacyjny (bo nie jest
sprawą prostą w krótkim czasie zebrać ministrów spraw zagranicznych kilku mocarstw,
ich kalendarz bowiem z reguły jest wypełniony zobowiązaniami z wyprzedzeniem na kilka
miesięcy) jest marnowany w wyniku niedyskrecji lub niekontrolowanego przecieku do prasy.
Często w dyplomacji mamy też do czynienia z przeciekami kontrolowanymi. Ale to już, jak
powiedziałby Kipling, zupełnie inna historia...
Jedno z ostatnich zdarzeń, które chciałbym odnotować, wiąże się z zaproszeniem,
które otrzymałem od kardynała Cerkwi Greckokatolickiej na Ukrainie Lubomyra Huzara.
Uczestniczyłem w uroczystościach religijnych poświęconych męczeńskiej śmierci na
Majdanku Ojca Omelana Kowcza. Był on przed wojną proboszczem parafii w Przemyślanach
koło Lwowa - mieście, w którym się urodziłem. Stałem w tłumie wiernych pod murem
klasztoru w Uniowie, gdy usłyszałem, że kardynał Huzar prosi, abym zabrał głos.
Mówiłem ze stóp ołtarza w klasztorze, w którym spędziłem wczesne dzieciństwo i
kilka powojennych lat. Nigdy nie sądziłem, że dane mi będzie wyrazić wdzięczność
wielkim hierarchom Kościoła Unickiego braciom Szeptyckim - Metropolicie Andrzejowi i
Archimandrycie Klemensowi - za wszystko, co uczynili w czasie drugiej wojny światowej dla
ratowania życia dzieci polskich, ukraińskich i żydowskich od niechybnej zagłady.
Minął rok od zakończenia mojej misji ministra spraw zagranicznych RP sprawowanej od
5 stycznia do końca kadencji rządu Marka Belki, czyli ostatniego dnia października 2005
roku. Do pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych po 12 latach kierowania
Międzynarodowym Instytutem Badań nad Pokojem w Sztokholmie zaproszony zostałem w
listopadzie 2001 roku. Pełniłem kolejno funkcje podsekretarza, a następnie sekretarza
stanu. Wcześniej zostałem powołany w skład prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa
Narodowego. W ramach wewnętrznego podziału pracy odpowiadałem w MSZ za problematykę
bezpieczeństwa oraz stosunki dwustronne ze Stanami Zjednoczonymi. Z natury rzeczy
sprawowałem też później nadzór nad całością prac resortu i funkcjonowaniem
polskich przedstawicielstw za granicą. W ciągu tych czterech lat mógłbym odnotować
kilka znaczących dla polskiej polityki zagranicznej sukcesów. Ale były też
niepowodzenia.
Czytelnikowi pozostawiam ocenę, które z zamierzeń sygnalizowanych w wystąpieniach i
publikacjach zamieszczonych w tym tomie udało się zrealizować, a które można
zaliczyć do niespełnionych oczekiwań.
Prezentowany wybór jest próbą uporządkowania materii złożonej z wykładów,
esejów, publicznych wystąpień w kraju i za granicą oraz prasowych wywiadów. Ma on
charakter autorski; wyjątkiem jest przedstawiona w Sejmie w styczniu 2005 roku informacja
na temat polityki zagranicznej, która z natury rzeczy jest dokumentem rządowym. Exposé
ministra z reguły jest wynikiem pracy zespołowej. Wiele tekstów jest publikowanych po
raz pierwszy. Najstarszy esej: Rosja na progu XXI wieku: Ekshumacja czy reanimacja?
ukazał się na łamach "Tygodnika Powszechnego" (z 10 czerwca 2001 r.).
Rozdział wstępny: Polska w niepewnym świecie, został ukończony we wrześniu 2006
roku. Jest to próba syntetycznego ujęcia głównych problemów i wyzwań, które stoją
przed Polską w pierwszej dekadzie XXI wieku.
Zamieszczone w tomie materiały nie są ułożone w porządku chronologicznym.
Obejmują one sześć kręgów tematycznych:
- Zmiany w środowisku bezpieczeństwa międzynarodowego. Nowe zagrożenia - nowe wyzwania
(w istocie są to teksty dotyczące głównie terroryzmu, rakiet i broni jądrowej).
- Instytucje międzynarodowe (ONZ, Unia Europejska, Rada Europy i OBWE).
- Determinanty polskiej polityki zagranicznej (problemy globalne, regionalne i relacje
dwustronne).
- Ludzie i polityka (w tej części znalazły się eseje i wystąpienia poświęcone
Janowi Pawłowi II, Leszkowi Kołakowskiemu, Rafałowi Lemkinowi i Michaiłowi
Gorbaczowowi).
- Historia a polityka zagraniczna (są to dwa teksty o roli historii w kształtowaniu
polskiej polityki zagranicznej).
Moją intencją było ułatwić Czytelnikowi poruszanie się w złożonej materii
stosunków Polski ze światem zewnętrznym i rozpoznanie tego, co było w polskiej
polityce priorytetem, a co miało charakter drugorzędny. Chciałem, by drzewa nie
przesłaniały całej panoramy lasu. W zalewie informacji na temat różnych
międzynarodowych wydarzeń oraz dokumentów, wizyt, konferencji oraz wystąpień polskich
i zagranicznych polityków często zaciera się czytelność intencji i motywów. Utrudnia
to zrozumienie i dostrzeganie linii przewodnich, które wyznaczają możliwości i granice
realizacji polskiego interesu narodowego.
Do zamieszczonych w zbiorze tekstów nie wprowadzono żadnych zmian merytorycznych.
Część tekstów - przygotowana po angielsku - została przetłumaczona dla potrzeb tego
zbioru. W kilku przypadkach (dotyczy to zwłaszcza wywiadów prasowych) skróty były
konieczne, by uniknąć powtórzeń i uwzględnić ograniczenia związane z objętością
tomu. Czytelnik może ocenić, na ile argumenty przedstawione w momencie podejmowania
określonych decyzji zachowały swoją wartość po kilku latach. Zamieszczone zdjęcia
ilustrują zdarzenia i sytuacje, spotkania i rozmowy, które są przedmiotem analizy w
prezentowanej książce. (...)
Spis treści
Od autora, czyli o dyplomacji inaczej
Polska w niepewnym świecie
I. Zmiany w środowisku bezpieczeństwa międzynarodowego
Bezpieczeństwo międzynarodowe czasu przemian
Bezpieczeństwo europejskie: determinanty pierwszej dekady XXI wieku
Rządy prawa i ład międzynarodowy
Działać czy nie działać w obliczu zagrożeń praw człowieka?
Stosunki transatlantyckie: Stany Zjednoczone a Europa
Przyszłość Europejskiej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony.
Co nas łączy - co nas dzieli?
II. Nowe zagrożenia - nowe wyzwania. Terroryzm - rakiety - broń
jądrowa
Walka z terroryzmem: nowy priorytet wspólnoty transatlantyckiej
Z terroryzmem trzeba walczyć nie tylko bronią
Rakiety: nowe zagrożenie globalne i regionalne
Broń jądrowa: postulat całkowitego zakazu prób
Dyplomaci przed generałami
III. Instytucje międzynarodowe. ONZ, Unia Europejska, Rada Europy,
OBWE
Organizacja Narodów Zjednoczonych: nowe wyzwania - nowe zadania
Potrzebna reforma ONZ
Nowy Akt Polityczny dla Narodów Zjednoczonych na XXI wiek: poszukiwanie nowych
odpowiedzi
Komplementarność europejskich instytucji bezpieczeństwa
Czy Unia Europejska potrzebuje Europejskiej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony?
Przyszłość demokracji, praw człowieka i rządów prawa w Europie
Rada Europy: potrzeba zmian
Czy OBWE ma przyszłość?
IV. Świat i Polska: determinanty polityki zagranicznej
Polska wobec problemów globalnych i regionalnych
Strategia bezpieczeństwa narodowego
Polska polityka zagraniczna wobec nowych zagrożeń i wyzwań
Polska a kształtowanie kooperatywnego bezpieczeństwa
RELACJE DWUSTRONNE
Dlaczego stawiamy na Stany Zjednoczone?
Rosja na progu XXI wieku. Ekshumacja czy reanimacja?
Rosja stoi przed wyborem
Czy jechać do Moskwy?
Sześćdziesiąta rocznica zakończenia drugiej wojny światowej z polskiej
perspektywy
Wkład polskiego wywiadu do zwycięstwa nad III Rzeszą
Czy Rosja będzie z nami w NATO?
Polska-Ukraina w perspektywie rozszerzenia Unii Europejskiej
Ukraina jednoczy Polaków
Irak: gorzka lekcja
Może jesteśmy biedni, ale na pewno nie głupi
Przegrała arogancja elit
W polityce zagranicznej trzeba unikać gromkich deklaracji
Polityka zagraniczna: potrzebna jest ciągłość i zmiana
V. Ludzie i polityka
Jan Paweł II: orędownik tolerancji, pokoju i moralności w polityce
Leszek Kołakowski: myśliciel, filozof, pisarz
Rafał Lemkin: autor koncepcji zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa
Sukces niepowodzenia, czyli fenomen Michaiła Gorbaczowa
Każdy może być aniołem
VI. Historia a polityka zagraniczna
Instrumentalizacja historii: pamięć i polityka zagraniczna
Rola historii w kształtowaniu polskiej polityki zagranicznej
Bibliografia
474 strony, B5, oprawa twarda z obwolutą